gdy jest dobrze, to źle jest właściwie
opływając w spokój, śpię, zamiast doznawać
zionę pustką, mając twarz bez wyrazu
szczekam do ludzi "dzi-bry" szczerząc zęby
opylam rodzinę jako stateczny "mężojciec"
śpię w świątyniach, nie kumając niczego
moje życie tyka według mojego serca
nie mając wiele wspólnego z tym
co poza czubkiem mego nosa
mam wrażenie że jestem zupełnie sam
pośród ludzi, których pełno wokół
mówiących mi dzi-bry, czy jeszcze inaczej
przez całe życie skazywałem się
na samotność, większą lub mniejszą
pośród ludzi...
jakim cudem nie zostałem pustelnikiem?
bo samotność na stałe mi doskwiera?
raczej wolę odejść
 na krócej lub dłużej
teraz
.... jeszcze nie wróciłem

Komentarze

Popularne posty z tego bloga