Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2016
Zaskakujące, że dziecku wystarczy by z nim być tylko i aż. W sumie to nawet odpocząć można tylko tak będąc. Dlaczego więc kombinuję by nie być? Bo mam mało czasu? Kiedyś ten czas może stać się moim przekleństwem albo sędzią...
... "przecież wiesz" - to za mało, "bo, żyjesz" - to za słabe, nie mnie dla was być, tak jak  powinienem Najważniejsze słowa, przez swoją "oczywistość" nie padają z moich ust nie ogrzewają Cię, was Czułość, dotyk objęcie, pogłaskanie to nie ja sam tego nie pamiętam... Jaki więc pożytek ze mnie? Bo jestem? To mało... ... i po co  te słowa, skoro nie niosą zmian? Bo dobrze mi w skórze upartego osła, który nie ważne dokąd ale po swojemu zmierza tam gdzie chce

to chyba też o mnie...

Obraz
Reagować? Na placu zabaw, ganiało się kilku chłopaków z giwerami. Jeden z nich zaczął rzucać mięsem, którego nie powstydziłby się dorosły mężczyzna, na kolegę, który zdradzał innemu jego pozycję, co wyraźnie psuło zabawę. No nie wytrzymałem, podszedłem i zwróciłem uwagę... ... kurcze, on nie zajarzył, że o przekleństwa mi chodzi, tylko że o to, że się tak wydzierają... Czy warto było? Może Reagować? Codziennie koło 7:22 widuję bezdomnego śpiącego sobie we wnęce przejścia podziemnego, przy schodach prowadzących na przystanek tramwajowy. Można powiedzieć, że to już jego prywatna noclegownia, bo zostawia po sobie kartony, butelki, plamy po moczu ... Pamiętam, jak zobaczyłem go pierwszy raz, był wtedy przymrozek, przeraziłem się, że facet może umiera, a ja go olałem, bo ważniejszym było dla mnie nie spóźnić się do pracy. Jednak zareagowałem, przypomniałem sobie o apelach w mediach, aby zgłaszać na straż miejską takie "sprawy". Zgłosiłem, obiecałem, że oddzwonię, by się dowie
"Cudze chwalicie, swego nie znacie" - w piaskownicy z własnym dzieckiem - widać to jak na dłoni. Choćbym dziecku zabrał na plac zabaw wszystkie zabawki, albo np. żywego kucyka, to i tak po pewnym czasie bardziej zainteresuje się skasowanym biletem, albo patykiem, którym bawi się towarzysz z piaskownicy. Oczywiście przesadzam, ale co tam, kto mi zabroni :) Często dobija mnie postawa co niektórych rodziców, którzy pozwalają pobawić się mojemu dziecku zabawkami swojego dziecka, mimo, że ja z uporem maniaka, próbuję na różne sposoby odwrócić uwagę mojego potomka, bo... Bo - co to też chyba śmieszne głupio mi trochę, że moje dziecko zabiera komuś zabawki, bo samo ma gorsze, czy co?! Wracając do cudzych zabawek, czasami zdarzają się perełki (zachowań innych rodziców) gdy dzieciątko za żadne skarby nie zamierza się podzielić swoją zabawką z moim. Wzrasta wtedy napięcie w piaskownicy, bo rodzic uważa, ze jego dziecko powinno się podzielić, podczas gdy ono zupełnie tak nie myśli.
Czy w oczach świata, rodziny naprawdę trzeba być ultrakatolem, aby być przeciwnikiem aborcji? Czy nauka w swojej wścibskości nie dotarła aż tak daleko, by zawyrokować, w którym momencie zaczyna się życie? Czy do tego naprawdę potrzebna jest wiara i to jeszcze trzymana  w ryzach przez konserwatywnych biskupów? Czy embrion, który był chory i zgodnie z prawem został "przeznaczony" do aborcji, którą nieszczęśliwe przeżył, musiał umierać w męczarniach, bo przecież nie jest jeszcze człowiekiem? Tylko czym jest? Jak sobie z tym wszystkim radzą lekarze? Jednego razu przyjmują poród, drugiego czyszczą kobietę z resztek po tym co człowiekiem jeszcze nie jest. Jednego dnia walczą o życie wcześniaka, drugiego trafia się im coś co ...przeżyło (?), a nie powinno i zamiast do inkubatora to na tacę z tym czymś, niech sobie poleży, aż przestanie drgać, bo przecież nie oddychać, czy tętnić życiem. Nie ma mowy o kompromisie, jeżeli jedna strona mówi o życiu człowieka, druga o zlepku komó