Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2015
W odpowiedzi na mój własny post z wczoraj - podsumuję ten rok, pod względem diety. Dokładnie rok temu, a dokładnie 1 stycznia 2015r. od godziny 0:00 rozpocząłem dietę warzywno - owocową, która zmieniła mnie i moje życie. Dokładnie rok temu ważyłem 82kg i mierzyłem 93cm w najszerszym obwodzie (nie chodzi o biceps, ani udo), obecnie te parametry to odpowiednio 74,7kg i 87cm (prawie 86cm...). Po ukończeniu diety sześciotygodniowej parametry były mniejsze odpowiednio 69kg i 82cm, ale i tak jest super, efektu jojo nie ma. Moje obecne wyniki odpowiadają mniej więcej parametrom po kilkunastu dniach diety. Czy jestem gotowy do podjęcia diety powiedzmy znów od jutra? Nie, już mi się nie chce, wolę już obecny układ, czyli sport plus dieta z głową, więcej warzyw i owoców, a zdecydowanie mniej słodyczy, bo to jednak one najbardziej mnie tuczą i ociężają. Zauważyłem wczoraj, że chyba polubiłem już bieganie. Stale się w nim rozwijam, wczoraj wykręciłem najlepszy czas, poprawiłem go już o ponad 2 min
Nie żebym był odszczepieńcem, dziwakiem, ale właściwie cóż tak radosnego jest w zakończeniu starego roku i rozpoczęciu nowego, że trzeba aż tak hucznie, wystrzałowo, czy szampańsko ten fakt świętować. Noc, jak noc, ot po północy jeden składnik daty zmienia się na dłużej
W nowym składzie rodzinnym musimy się jeszcze trochę podocierać, nie jest tak błogo, jakby się to mogło wydawać. Synowie przyklejeni do ich mamy, a mojej żony, jeden do obu piersi, na zmianę, drugiemu pozostają nogi, też na zmianę... Tata, znaczy się ja, to może czasami nocnik opróżnić, albo ewentualnie, przewinąć, w zależności od tego, z którą pupą mamy do czynienia... Większość moich prób, większej aktywności kończy się płaczem, wrzaskiem, albo jakimś innym wyrazem sympatii,  po którym słyszę, że nie można tak gwałtownie, na siłę... Ale co tam, jestem dorosły, poradzę sobie... Czasami można odnieść wrażenie, jakbyśmy trochę o tę jedną kobietę w naszym domu rywalizowali. Ale pewnie tylko tak mi się wydaje. Przypuszczam, że  żaden z synów nie przyznałby mi racji, bo każdy jest przekonany, że ta kobieta jest tylko jego... A córki, cóż one są jakby na innym poziomie emocjonalnym, albo tylko mi się tak wydaje. Ech, nie żebym narzekał, tak se przypomniałem o blogu...
Wszyscy nam gratulują drugiego syna, a szóstego dziecka, uśmiechają się, podziwiają, itp. A jak myślą ?
Czas spędzony z dziećmi, bez żony, jest dla mnie (nas) czasem próby. Są chwile, że kiepsko mi idzie...
Dziś o 4:45 urodził mi się drugi syn, a szóste dziecko. Radość, Bogu dzięki
W tym roku nie żyjemy świętami, czekamy na naszego syna, cieszę się... Choć parę miesięcy temu nie kryłem... powiedzmy - zaskoczenia... Teraz będąc zawieszonym pomiędzy dwoma wyliczonymi terminami porodu (8 lub 16 XII), jestem przerażony moim spokojem, jakbym nie pamiętał co nas czeka. A może to rutyna? Czy można przy szóstym porodzie mówić o rutynie? Nie wiem. Czekamy, prześlizgując się pomiędzy pytaniami i telefonami rodziny i znajomych. Może dziś, może jutro, a może dopiero w wigilię...