Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2015
31 dzień diety waga 71,1kg, pas 84cm.
30 dzień diety - stany bez zmian, waga 71,6kg, pas 84cm.
Zakończyłem czwarty tydzień diety!!! Zostały jeszcze dwa... Dam radę, chyba :) Dzisiaj: waga 71,6kg, pas 84cm (prawie 83cm). Podsumowanie czterech tygodni: waga - utrata 10kg, pas - ubytek 9cm. Wczoraj spotkałem protomentora mojej diety - Pana z TV Katowice, (mentorem jest Ania). Pan z TV, kiedyś podczas wspólnej naszej podróży tramwajem, wspomniał coś o tym - czemu się poddaje, ale wtedy to przeze mnie przeleciało, jednak wspomniałem o tym mojej siostrze, która temat podchwyciła. Od tamtej pory, poddała się już chyba kilkukrotnie parotygodniowym cyklom diety dr Dąbrowskiej. Jednak wtedy wyśmiewałem jej oczyszczanie się. Mawiałem jaki to ma sens, skoro potem człowiek znów się zanieczyszcza... Dopiero mentorka pociągnęła za właściwy sznurek - odstawienie leków na regulację lipidów oraz ogólne leczenie organizmu. Ponadto podjęcie diety warzywno - owocowej potraktowałem jako wyzwanie. Dobrze idzie, jestem w 2/3 drogi do końca... Wczoraj, wspomniałem Panu z TV, że kończę czwarty
Dziś kończę czwarty tydzień diety, waga 72,5kg - utyłem od wczoraj o 200g :) Już od soboty mam huśtawki wagi, jakby organizm bronił się przed zejściem poniżej 72 kg. Przybrałem na wadze, przy jednoczesnym ubytku w pasie, obecnie 84cm - dziwne. O ile wagę mam elektroniczną, stąd dokładność do dziesiętnych, o tyle centymetr jest elastyczny i jest w rekach najbardziej nieobiektywnego kuracjusza, dlatego pas podaję z dokładnością do 1cm. Do końca dwa tygodnie... cdn... ?
autor bloga jest cholernie niesprawiedliwy, leci tu z każdym popierniczoną chwilą w swoim najzwyczajniejszym życiu użala się nad każdą porażusiunią :) nie pisze o szczęściu jakie sypie się na niego zza każdego rogu, o uśmiechach tryskających w niego z każdej napotkanej twarzy nie wspomina o sukcesach, radościach i o tym co sprawia mu przyjemność autor tego bloga jest nędznym krótkowidzem i ściemniaczem z którego tekstów można wywnioskować, że życie sprawia mu niewyobrażalne cierpienie po co więc pisze? bo jeszcze nikt mu nie napisał, żeby dał sobie spokój a już najbardziej porąbany jest ów tekst powyższy
27 dzień diety waga 72,3kg, pas 85cm (no prawie 84cm). Za bardzo dałem się zdominować dietą, a tak łatwo przyszło mi wczoraj pokłócić się z córką, tak łatwo przyszło mi doprowadzić zonę do płaczu, tak łatwo przyszło mi po tym wszystkim zasnąć... Ciało się zmieniło, duch pozostał ten sam, tylko teraz jestem lżejszym draniem, ale jednak draniem
Dzień 26 diety, waga - lekki spadek o pół kg, pas bez zmian, czyli odpowiednio 73kg i 85cm. A teraz opis dwóch cierpień weekendowych: gotowanie grochówki: moczenie grochu na noc, rano gotowanie, aby zmiękł, kosztuję, stwierdzam, że miękki, ale nie przełykam - wypluwam... Potem kroję kiełbaski, nie zjadam nawet najmniejszej kosteczki... Kroję ziemniaki, jarzyny miałem gotowe itd. Po połączeniu składników, gotuję, aż wszystko zmięknie, doprawiam na oko, kosztuję wypluwam... To nie jest normalne... pieczenie indyka: sporządzam marynatę, oczyszczam fileta z indyka z najmniejszego tłuszczyku i wrzucam do marynaty, ręce po marynacie wycieram w ręcznik papierowy, a nie trochę też w język, jak zwykle... Po jakiejś godzinie obsmażam na patelni, potem duszę, dokładam pokrojoną cebulę i marchewkę i znów duszę. Po jakimś czasie kroję mięso, nie kosztując niczego, że też mnie nie rozerwie... Potem jeszcze pokrojone mięso zarumieniam... Z marchwi i cebuli miksuję bazę pod sos, niczego nie koszt
25 dzień diety, zgodnie z moimi przewidywaniami, przybrałem o 1,3kg. Pewnie po sali byłem dość mocno odwodniony, a w sobotę czułem też większy głód. Reasumując waga 73,5kg, pas bez zmian 85cm. Dziś doczytałem w książce dr Ewy Dąbrowskiej pt. "Ciało i ducha ratować żywieniem" -że moja niedokrwistość jest "normalna" na tym etapie diety. Do końca pozostało mi 17 dni... cdn. ?
24 dzień diety: waga 72,2kg, pas 85cm, od wczoraj spadek masy o 1,6kg, pasa o 1cm - trochę dużo, ale to chyba efekt wczorajszych zajęć sportowych na sali gimnastycznej. Nie oszczędzałem się, biegałem jak młody dzik :) Przypuszczam, że jutro może mi waga nieznacznie skoczyć. Co do moich wyników z morfologii, mam tam parę drobnych odchyłów od normy, które wg dr Google oznaczają anemię. Ten sam doktor twierdzi, że to skutek braku mięsa w diecie... Cóż spodziewałem się tego w końcu od początku roku praktycznie odżywiam się "gorzej" niż wegetarianin, albo nawet niż weganin. Kolega z pracy cytując powiedzenie: że jest się tym co się je" - stwierdził, że ja jestem warzywem :) A ponieważ najczęściej najczęściej widzi w moich rękach marchewkę, więc właśnie nią jestem :) Brnę dalej, teraz mam już z górki, zostało 18 dni... cdn... ?
23 dzień diety spadek wagi, pas bez zmian (odpowiednio 73,8kg i 86cm). Dziś jednak odebrałem wyniki. Jeżeli chodzi o lipidogram to rewelacja, porównanie wyników z 31.12.2014r. z wynikami z 22.01.2015r., ponad miesiąc bez leków na zbijanie cholesterolu i trójglicerydów: Chol. całk. było 197, jest 132, norma 100-200, Chol. HDL było 36, jest 48, norma 35-70, Chol. LDL było 129, jest 67, norma 0,00-130, Trójglicerydy było 158, jest 85, norma 50-150, Glukoza obecnie 80,38 przy normie 70-99 - brak porównania, bo w sylwestra nie robiłem, OB było 25, jest 4, norma 3-8, Całość badań krwi miały i  mają pewne odchyły od stanów idealnych, ale nie sądziłem, że mógłbym mieć idealne, Zdaję sobie sprawę, że obecna dieta nie jest stała :) Jednak zamierzam zmienić swoje żywienie po zakończeniu całej kuracji
Półmetek!!! Zakończyłem trzeci tydzień diety dr Dąbrowskiej! Teoretycznie mógłbym zakończyć, ale chcę pójść na całość. Podsumowanie, po trzech tygodniach diety: straciłem prawie 8kg i 7cm w pasie, obecnie to odpowiednio 74,4kg i 86cm. Porównując moją wczorajszą wagę z dzisiejszą, to można powiedzieć, że... pierwszy raz w tym roku przybrałem!!! O 100g!!! :) Niesamowite - słyszę o kolejnych ludziach podejmujących wyzwanie, jakim jest dieta warzywno - owocowa - dla własnego zdrowia. Dzięki Bogu. Dziś byłem na badaniach, jutro odbieram wyniki, umieram z ciekawości, ale nie z głodu :) cdn?
Dzień 21 diety warzywno -owocowej, dziś rano pół kilograma mniej, pas bez zmian (74,3kg, 86cm). Wczoraj po raz pierwszy usłyszałem od kogoś, że źle wyglądam :) Jutro zamierzam zrobić sobie badania, pewnie wyniki też nie będą super, wskażą stan anemii, agonii lub jeszcze co innego... cdn... ?
Dzień dwudziesty diety - nie wierzyłem, że kiedykolwiek będę mógł to napisać :) Waga 74,8kg, pas powiedzmy, że 86cm, centymetr jest trochę elastyczny :) W czwartek idę na badania. To dopiero prawie połowa drogi... ? cdn... ?
Dzień osiemnasty - większych skoków już nie ma, ale zmiany są jednak w jedną stronę - w dół. Efekty diety są zdumiewające - dowiaduję się co chwila o kolejnych osobach stosujących dietę. Bardzo się cieszę, działa to na mnie szalenie motywująco, to jakby ktoś deptał mi po piętach i nie pozwalał mi zawrócić, czy nawet się zatrzymać :) Zbliżam się do końca trzeciego tygodnia, to dopiero półmetek, zastanawiam się co zmotywuje mnie do brnięcia dalej :) Brak mi chleba, szkoda mi resztek, które kiedyś zjadałem, a teraz są wyrzucane... Gotowanie, pieczenie, smażenie - te wszystkie zapachy, te kuchenne skojarzenia, te chwile spędzane na chrupaniu, przekąszaniu czegoś - tego brak. Zamiast tego przyjemność burczenia w brzuchu, do której wcześniej nie miało prawa dojść... Myślę, że dopiero teraz dieta stanie się rzeczywiście postem... cdn?
Skończyłem dwa tygodnie diety!!! Podsumowanie: ubyło 6kg wagi i 6cm w pasie, obecnie to: 76kg i 87cm. Przy wzroście 168cm, to jeszcze mam co zrzucić, przynajmniej według BMI... Wskaźniki to tylko liczby, a samopoczucie to co innego. Pomijając fakt ograniczonego wachlarza potraw, muszę przyznać, że czuję się świetnie. Dieta warzywno - owocowa wiąże się z całkowitą zmianą przyzwyczajeń żywieniowych. Ja, który pochłaniałem mnóstwo mięsa, pieczywa i słodyczy, teraz nie jem ich wcale. Nie wiem, jak znosi to mój układ pokarmowy, ale chyba jest teraz na fantastycznym urlopie :) Rozpoczynam trzeci tydzień diety, według zamierzeń ukończyłem dopiero 1/3 drogi... cdn... ?
Nie, jeszcze nie zakończyłem diety. Nie pisałem, bo zmian godnych zapisu nie było. Może nie licząc biegunek, które chyba dziś się kończą, chyba. Jednak ich charakter nie jest dokuczliwy, jak przy zatruciach, wręcz przeciwnie. Jakby organizm próbował mi powiedzieć, że jeszcze za dużo jem (?) Przypuszczam, że to kryzysy, o których pisze dr Dąbrowska. Rozpocząłem 13 dzień diety, waga: 76,6kg, i pas: 88cm. Spadki dzienne nie są już tak zauważalne, jednak ogólnie na tyle widoczne, by zachęcić krewnych do diety :)
Wczoraj kryzys - niesamowita pokusa "oblizania łyżki" po obiedzie rodziny, mieli taką pyszną potrawkę, na którą miałem ochotę :) Dałem jednak radę :) Zagryzłem kapustą kiszoną :) Dziś rano na wadze zobaczyłem znów mniej - 77,5kg, pas bez zmian 89cm, choć zbliżam się do 88, ale nie będę się bawił w milimetrową dokładność, w końcu centymetr jest nieco elastyczny, wolę uniknąć kłamstwa. Wystarczy uczucie, że ubrania, które kiedyś mnie opinały, teraz na mnie wiszą. Za dwa tygodnie zamierzam pójść zrobić sobie badania, jaki wpływ na poziom zwłaszcza cholesterolu i trójglicerydów ma moja dieta. O ile jeszcze będę na diecie... cdn.
Wczorajszy dzień - siódmy, stał pod znakiem biegunek, ale takich jakichś śluzowatych... Ale minął tydzień diety! Podsumowując - straciłem w tydzień, cztery kilo i cztery centymetry w pasie, szkoda, że nie zmierzyłem ud, bo czuję jak konsumuję się sam od wewnątrz :) W dalszym ciągu nie odczuwam głodu i zmęczenia - niesamowite! Ja kawiorz, mięsożerca i słodyczopochłaniacz - obywam się bez tego co mnie uzależnia(ło?) Czuję się świetnie i idę dalej. Dziś rano, w ósmy dzień diety, waga 78,1kg, pas 89cm, wstrząsających zmian więc nie ma, ale ludzie już dostrzegają moja zewnętrzna odmianę cdn.
Dziś siódmy dzień diety, zarówno wczoraj jak i dzisiaj waga i obwód pasa jakby stanęły w  miejscu (około 78,4kg i  90cm). Właśnie koło siódmego dnia mogą pojawić się kryzysy... Stabilizacja wagi kryzysem nie jest, ale bóle mięśni się zdarzają oraz czasami uczucie niesytości, albo głodu jak kto woli. Może i dobrze, bo jakoś tak za łatwo było do tej pory. Jest więc co i za kogo ofiarować...
Ja cię kręcę! Dzień piąty diety i znów spadek wagi, nie pamiętam kiedy ważyłem 78,5kg, pas też się zbiegł do 90cm, tego jednak nie kontrolowałem wcześniej, widać spodnie kupowałem z gumy :) Czuję się świetnie, chyba wolę taki stan niż wcześniejszą wieczną ociężałość, zmęczenie i senność, mimo picia kilku kaw dziennie i łykania magnezu... Teraz piję głównie herbaty owocowe i wodę z kranu. Najbardziej jednak zdumiewa mnie brak uczucia głodu, nawet gdy wokół mnie trwa wyżerka :) Aby nazwać ten stan przychodzi mi na myśl jedno słowo - wolność. Nie mam pojęcia jak długo potrwa taki stan, napawam się więc, póki mogę :)
Dziś rano szału nie było waga stanęła (utrata raptem 200g) pas też, no ale tempo nie może być tak duże. W końcu brak mięsa, słodyczy i pieczywa rekompensuję pochłanianiem owoców i warzyw:) One też jednak coś ważą :) Dziś miałem jeszcze kolosalne wyzwanie - ugotować niedzielny obiad bez skosztowania, czy choćby oblizania łyżki... Udało się, nikt nie narzekał, więc chyba wzrokiem można zastąpić smak...
Trzeci dzień - znów spadek wagi, pierwszy raz (od nie pamiętam kiedy) siódemka z przodu, czyli 79,6kg oraz znów 1cm mniej (czyli 91cm) w obwodzie. Dziś jednak pierwszy raz musiałem się tłumaczyć swoim podejściem do jedzenia, byłem na spotkaniu opłatkowym z poczęstunkiem... Udało się, jakoś... Podsumowując te trzy dni - nie odczuwam jakiegoś silnego, nie dającego się znieść, uczucia głodu. Czuję jakąś dziwną pustkę wewnątrz, pustka ta jednak jest fantastyczna. Problemem największym jest menu, tzn. jego ograniczoność, najbardziej brak mi chleba...
Dożyłem dnia drugiego diety. Nie było tak źle, zjadłem: chyba kilogram jabłek,  kilka marchewek,  kilka ogórków kiszonych, za którymi normalnie nie przepadam, wczoraj były pyszne :) surówkę z białej kapusty, która zgodnie z wierszem poniżej przeobraziła się w: zmiksowaną zupę jarzynową, piłem tylko i wyłącznie niesłodzone herbaty owocowe i wodę, zero kawy!!! Dziś rano ważyłem o 1kg mniej i o mierzyłem o 1cm mniej w obwodzie, czyli (81kg i 92cm). Wyniki z sylwestra, odebrane dziś, nie są tragiczne, jednak jest parę poziomów, które przekroczyłem. Jeśli dotrwam do trzech tygodni zamierzam znów się poddać badaniom. Czy przetrwam dzień dzisiejszy? Daj Boże...
Dzień pierwszy diety - 82 kg wagi, przy 168cm wzrostu to już chyba otyłość.... Ponadto... 93cm w pasie :( Wczoraj zrobiłem sobie badania, bo dwa tygodnie temu skończyły mi się tabletki na trójglicerydy i cholesterol, wyniki, które mam odebrać jutro będą pewnie słabiutkie, w końcu były święta i sylwester... Zobaczę co zrobi ze mną dieta, jeszcze tylko 41 dni...