W sobotę 21 lutego 2015r. byłem pierwszy raz w życiu na stoku (oślej łączce) na nartach... I parę razy udało mi się stamtąd z "sukcesem" zjechać... Większym wyzwaniem był dla mnie talerzyk, który miał mnie wciągnąć na górę. Za pierwszym razem z impetem usiadłem na nim i mało nie spowodowałem lawiny... Potem było parę wjazdów bezbłędnych, by za jakiś czas, podczas wjeżdżania w górę, jedna z nart wyjechała mi z toru, a ja cały pojechałem za nią lądując w zaspie, zostawiając talerzyk samemu sobie :) Musiałem pokonać jakąś 1/3 stoku wspinając się na nogach. Całe szczęście gościu obsługujący orczyk miał dużo cierpliwości :) Zjazdy pługiem, szły mi w miarę, no przynajmniej na tyle z sukcesem, że chętnie pojadę znów popłużyć.
Co do diety - to zauważyłem, że schudł mi kark... Musiałem chyba pierwszy raz od dłuższego czasu ubrać krawat i tu niespodzianka, bo nie dało się dociągnąć koszuli do szyi... Straciłem 5cm w karku!!! Co mi stamtąd zeszło?! Póki co waga nie rośnie ostro w górę, dziś rano 69,9kg, pas bez zmian 82cm. Zauważam jednak zmiany (na gorsze) na skórze, pojawiły się liszaje w dawnych miejscach, a nie było ich podczas diety...
Ale dalej nie potrzebuję kawy!!!
Apetyt, jednak mam wilczy, muszę się cały czas kontrolować - przede wszystkim nie ile, ale co jem.
cdn?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga