W to największe chrześcijańskie święto pragnę odzyskać głębię wiary, którą wydaje mi się, że miałem. Coraz częściej myślę jednak, że tę wyimaginowaną głębię mylę z młodzieńczą świeżością i ... dziecięcym zaufaniem. Może po prostu stygnę z wiekiem, a podświadomie tęskniąc za młodością, nie dostosowałem wymagań wobec siebie, swojej wiary, do swoich obecnych możliwości.
Wierzę - całe moje życie poukładane jest z Bogiem... Jak to strasznie brzmi: "poukładane" tak bezuczuciowo, chłodno, jakbym wrzucił Boga do szufladki z napisem: "to już było, nawet fajnie, ale było".
A co Ty na to Panie Boże?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga