Nie cierpię biegać?
Ciekawe co myślą o mnie ludzie, których mijam biegnąc, zwłaszcza w taki dzień jak wczoraj, gdy sypnęło śniegiem?
Może jestem masochistą,  bo lubię gdy jest pod górkę, beznadziejnie?
Oczywiście trudno cieszyć się z trudności, gdy się jest mężem i ojcem :)
A bywałem, już Jonaszem dla bliskich :)
Dlatego bieganie w zamieci, czy ulewie, daje mi taką krztę beznadziejności, która koloryzuje moje policzki i nieco życie...
Więc może jednak lubię biegać...  Zwłaszcza, że dokładam sobie ciągle kolejne kółka, teraz są to trzy okrążenia, razem około 5,5 km. Trudno to nazwać przekraczaniem barier możliwości, a tak mogę nazwać wyczyny pewnego bezdomnego, który uparł się, że będzie nocował we wnęce przy schodach na przystanek, a jest co raz zimniej... Zadzwoniłem kiedyś do straży miejskiej, żeby interweniowali, ponoć to robią. Dyspozytor nie pozostawił mi złudzeń, powiedział: że to ich wybór, bo są noclegownie, ale oni wybierają takie życie w imię "wolności"... Ale pojechali, sprawdzili, facet zniknął... Wtedy, bo dziś znów go widziałem, jednak dziś słyszałem, że oddycha, na razie...  

Komentarze

Popularne posty z tego bloga