Mój kryzys wiary miał (ma...) źródło w przewartościowaniu życia...
Przypuszczam, że zdecydowanie więcej czasu poświęcam na bieganie, na myślenie, mówienie, pisanie i realizację diety niż dla Boga...
Mało tego, słuchając innych z jakim zapałem potrafią mówić o efektach diety, o sposobie odżywiania, czy o bieganiu lub innej aktywności czynionej dla poprawy zdrowia lub wyglądu - widzę w nich siebie, gdzie z zapałem - niemal sekciarza, żyjąc jak  żyję - zapominam o tym co w życiu najważniejsze.
A tak z innej beczki - to to całe dbanie o siebie to chyba jednak kryzys wieku średniego :)
Mimo, że nie ma niczego złego w dbaniu o siebie to uważam, że popierdzieliło się w tym odtłuszczonym mózgu, popierdzieliło...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga